niedziela, 27 marca 2016

Gintama

Wróciłam C:
Wesołego jajka, mokrego poniedziałku i... co do Prima Aprilis... Chyba wszyscy wiemy czego życzyć XD


- Kagura.
Z bólem otworzyła oczy, jednak po chwili oślepiona bielą ponownie je zamknęła. Słyszała pikanie maszyny oraz kroki z korytarza, czuła zapach lekarstw oraz krwi, więc mogła sądzić że jest w szpitalu.
Gdy tylko się obudziła ogarnął ją ból, który przeszył całe ciało. Jęknęła.
- Kagura, trzymaj się.
- Zamknij się, próbuję.
Po głosie wnioskowała że obok niej siedzi Gintoki. Gdy poczuła się na tyle silna by otworzyć oczy, upewniła się w tym przekonaniu.
Co prawda był pokryty licznymi ranami, był też niezwykle pobladły - zapewne czekał aż się obudzi przez całą noc, mimo to wciąż nim był, co dodało dziewczynie otuchy.
Zaraz potem spojrzała na siebie, co sprawiło że przestała czuć zadowolenie. Nogi miała zagipsowane, Próbowała sobie przypomnieć jakiekolwiek zdarzenia sprzed obudzeniem się w szpitalu.
Strzała.
Więcej strzał.
Spadanie.
Okita nad nią.
Krzyki wszystkich boleśnie wpijające się w umysł.
- Panie Sakata, musimy porozmawiać o kosztach.
- Zaraz umrę, wtedy to nie ja będę płacić, prawda? Doktorze, prawda?
Z niechęcią wymalowaną na bladej twarzy wyszedł z pokoju, na pożegnanie obrzucając Kagurę uśmiechem. Widziała jak się do niego zmuszał. Widziała też jak ledwo chodził, usłyszała jak w korytarzu się przewrócił, po tym jak przy niej udawał silnego.
Choć dla niej już był silny, najsilniejszy, nieważne ile razy upadł.
Rozejrzała się. Po prawej puste łóżko na którym leżał karton pełen bandaży, obok podłączona do dziewczyny kroplówka, naprzeciwko szafka wypełniona lekarstwami oraz dokument, na którym wypisane były dane Kagury. Po prawej także było łóżko, jednak zajęte. Gdy tylko zauważyła brązową czuprynę, nie miała wątpliwości przez kogo.
Pamiętając ratunek przez jakiś czas się w niego wpatrywała. Wyglądało że jest z nim o wiele gorzej.
- Sougo...
Chłopak zaskoczony odwrócił się w jej stronę, przy okazji pokazując liczne rany na twarzy. Widząc że Okita jednak jest przytomny, schowała się pod białą kołdrę, po czym zaczęła głęboko oddychać udając sen. Już widział ją obudzoną, jednak miała nadzieję że pomyśli że było to przewidzenie, spowodowane licznymi lekarstwami.
- Nic z tego, wiem że udajesz. Tak odwdzięczasz się swojemu bohaterowi?
Nie odezwała się, tylko delikatnie wychyliła się zza pościeli i na niego spojrzała. Znużone oczy, zapewne po bezsennej nocy, zadrapania, oraz uśmiech.
Łagodny, przyjazny, ale jednocześnie wypełniony bólem uśmiech.
Czuła że wolałaby usłyszeć ten straszny sadystyczny śmiech.
- Nic ci nie jest?
Pytanie zostało skierowane do niej. Przepełnione troską, wywołało u niej tysiąc myśli oraz ból w okolicy klatki piersiowej.
- N-Nie.., A co z tobą?
- Prawie nic nie czuję.
Wiedziała że skłamie.
Spadł z wysokości kilkudziesięciu metrów przyjmując na siebie strzały, niemożliwym było po czymś takim nie czuć bólu. Jego mocno zaciśnięta ręka była tego dowodem.
- Przepraszam.
Zamknęła oczy i odpłynęła.

Kolejny raz się obudziła - tym razem nie czując bólu - nie mając nad sobą szpitalnej bieli, a zmartwioną twarz Shinpachi'ego. Kątem rozwartego oka zauważyła Gintoki'ego który wpatrywał się w niebo za oknem, które od czasu śmierci szoguna miało szary odcień.
Bezproblemowo podparła się o łokcie okryte bandażami i rozejrzała się wokoło. Sadaharu widząc jej pobudkę wesoło szczęknął i zamerdał ogonem, po czym skoczył na Sakate pragnąc podzielić się z kimś euforią. Srebrnowłosy krzyknął, widząc że ogromny pies wylał przy tym trzymany przez niego kartonik mleka, zaraz potem jednak zaczął się śmiać.
Gdyby nie szarość nieba wydawałoby się że wszystko wróciło do normy.
- Sougo...
Po raz kolejny było to jej pierwsze słowo po wybudzeniu.
- Okita jest w swoim domu. Ma poważne rany i jeszcze się nie zagoiły, więc musi odpoczywać.
Ulżyło jej, jednak zmartwienia nie zniknęły. Nie zdążyła z nim porozmawiać, wyjaśnić, pobyć... Była na siebie wściekła że myśli o nim zakrywały szczęście zobaczenia rodziny.
Gintoki jedyny zauważył jej wyraz twarzy.
- Ale wrzut na tyłku, poprosili nas żebyśmy się nim opiekowali...
- He? Naprawdę? - Shinpachi nie wyczuł atmosfery.
- Ale musimy pilnować Sadaharu, bo zaczyna sam wychodzić z domu...
- Od kiedy? Nawet nie umie otwierać drzwi!
- A ja i Shinpachi ledwie się trzymamy...
- Ja raczej nie...
- Kagura, zrobisz to dla nas?
Dziewczyna przytaknęła po czym złapała parasolkę i wybiegła z domu, zostawiając za sobą zdziwionego Shimurę i uśmiechniętego Sakate.
"Szybko dorosła."

Nad tym co postanowi zrobić, zaczęła zastanawiać się przed domem Okity. Wiedziała że głupotą było pukać, brunet prawdopodobnie nadal nie mógł chodzić. Cicho otworzyła drzwi po czym zdała sobie sprawę, że nigdy tu nie była. Dom był duży, znacznie większy niż jej siedziba. Znalazła pokój z napisem "Sougo" i rozsunęła drzwi, by po chwili ujrzeć pusty pokój, w którym znajdowała się jedynie szafka przepełniona lekarstwami oraz łóżko, na którym leżał Sougo.
Był obudzony, spojrzał na nią bez cienia zaskoczenia. Zauważyła że trzymał miecz.
- A, to tylko ty. Myślałem że ktoś się do mnie włamał.
- Zaraz ci dam "to tylko ja". Kto by chciał się włamać do takiej nory...?
Rozejrzała się po pokoju. Wyglądał na dość stary, tak samo jak reszta budynku.
- Więc? Przyszłaś żeby się ze mną kłócić? Ara, czyżbyś za tym tęskniła?
Zarumieniła się z wściekłości i ruszyła w jego stronę. Widząc że jest w nie humorze zacisnął dłoń na mieczu. Jednak zamiast go zaatakować, wyjęła z kieszeni termometr i odmierzyła jego temperaturę.
- Nic dziwnego że mówisz takie głupoty. Masz 38 stopni.
Nie odezwał się, tylko opuścił katanę.
- Co ty wyprawiasz?
Bez odpowiedzi, ruszyła w stronę plecaka którego ze sobą zabrała, i wyjęła kompres. Położyła na zabandażowanym czole chłopaka.
Jęknął czując nagłe zimno. Dziewczyna zaczęła krzątać się po domu, szukając kuchni, i wróciła trzymając miskę z białą zawartością. Skierowała ją w jego stronę, jednak widząc jego zagipsowaną rękę usiadła na brzegu łóżka. Podniosła łyżkę zapełnioną ryżem, po czym zaczęła dmuchać.
- Oi, ty chyba nie...
Gdy para przestała lecieć, nakierowała łyżkę w jego stronę. Okita odsunął się od niej.
- Co z tobą, Chinko? Jesteś jakaś dziwna. - opuściła głowę - Jakaś strzała jednak cię trafiła? Chyba....
- Zamknij się, idioto.
Wyglądała na zdołowaną. Zauważył to i zamilknął.
- Chcę ci się odwdzięczyć. Gin mi mówił że zawsze trzeba oddawać, pod warunkiem że nie są to pieniądze.
Czuła się winna, że nie potrafiła ochronić najbliższych, że to ona musiała być chroniona.
Przegrali?
Wygrali?
Cokolwiek się stało, ona nie miała na to najmniejszego wpływu, została bezużyteczna i pełna winy. Do tego pociągnęła za sobą Sougo, który prawdopodobnie czuł się tak samo jak ona, wiedząc że nic nie zdołał zrobić. Nie mógł zapłacić za te wszystkie lata pomocy i przyjaźni ze strony Shinsengumi.
Przez chwilę milczeli, wpatrując się w podłogę. Ponownie Yato się odezwała, kładąc rękę na dłoni chorego.
- Oi, zauważyłeś że mimo tego że cały czas walczymy i się kłócimy, nigdy się nie zraniliśmy? Nawet nie pozwalamy się ranić. Czy możemy  w takim razie nazywać się wrogami? Kim dla siebie właściwie jesteśmy...?
Cała jej wypowiedź była przepełniona niepewnością. Cisza nadal trwała, jednak zmniejszono dystans, gdy Sougo zbliżył się Yato i objął ją.
Odwróciła się w jego stronę i odwzajemniła uścisk, chowając głowę w jego szyi żeby zdusić płacz. Czuł że jedyne co mógł robić, to delikatnie pogładzić ją po głowie.
Po chwili wyjęła głowę, i zwróciła ją ku jemu. Patrzyli na siebie, obserwując wyrzuty i  zmartwienie w oczach.
To Sougo się pochylił, i delikatnie musnął wargami jej usta. Nawet dźwięk spadającego talerza im nie przerwał. Przepełnieni różnymi emocjami, głównie żalem, choć na chwilę w ten sposób zapomnieli o wszelkich negatywnych myślach.
Pogłębił pocałunek, kiedy dziewczyna zaczęła płakać.
- SOFA, wygląda na to że już wyzdrowiałeś!!
Do pokoju wparował Gintoki z Hijikatą, za nimi nie chętnie włóczyli się Shinpachi, Kondo i Tae.
- Ara, bałam się że przez naszą Kagurę jesteś poważnie ranny.
Tae z uśmiechem położyła z naciskiem dłoń na plecach Okity, po czym zmusiła go do skłonu. Yato, która dosłownie przed chwilą się od niego oderwała przestała powstrzymywać śmiech.
Hijikata patrzył na scenę oniemiały.
- Sougo... Czy to znaczy... Że ty i... Chwila, przestaniesz się nade mną znęcać?
Był oszołomiony, jednak nawet szok nie pozwolił mu zahaczyć o poważną atmosferę. Każdy miał za sobą przykre chwile, a obecny komizm sytuacji pozwalał im zapomnieć.
Rudowłosa odpowiedziała:
- Wybacz Toshi, atak przyjdzie ze zdwojoną siłą.
Słysząc śmiech jej najbliższych, jedną ręką otarła łzy które nie zdążyły wyschnąć, zaś drugą ręką trzymała dłoń Sougo, ukrytą pod kołdrą przed wzrokiem innych.

Jak zwykle muszę narzekać na opowiadanie:
Wiem że wymuszony koniec '__'
Dawno mnie nie było ^^ Zauważyłam że liczba wyświetleń znacznie się zwiększyła, i jestem bardzo zadowolona ^^
Mówiąc szczerze, zastanawiam się nad skończeniem blogu, bądź zawieszenia. Brak mi pomysłów i czasu, a zbliżający się koniec anime i mangi też jakoś nie pomaga. Jeśli się zdecyduję to z pewnością napiszę :)

1 komentarz:

  1. NIE NIE nie rób mi tego!!!!
    Codziennie tu zaglądam z nadzieją na nowe opowiadanie i jak ja mam żyć jak chcesz go porzucić? Co ja będę czytać ;_; Pomyśl no o mnie! Ja również jestem załamana z powodu Ginatmy, ale jak ty skończysz pisać to po prostu jakieś combo D;
    Przemyśl to dobrze!! Mam nadzieje, że jednak nas nie opuścisz!!
    Ja mam mnóstwo pomysłów ale pisać nie umiem i jak tu żyć!?

    OdpowiedzUsuń