wtorek, 10 listopada 2015

Bleach

Wyjście zdrady - atak Ichigo


Dość długo nje było żadnej wiadomości... W tym opowiadaniu Ichigo i Ruka mają córkę - Kuroichi, a Ulquiorra ma się świetnie ;_;. Jak dobrze że autorzy mogą tworzyć swoją własną rzeczywistość.


 - Otwórz buzię.
- Mmm!
- Oi, nie denerwuj taty!
Ichigo zaczął się szarpać z szczęką Kuroichi, swojej dwuletniej córki. Dziewczynka, równie uparta jak ojciec, zakryła swoją twarz przed pociskiem jakim była łyżka pełna pomarańczowej mazi. Z satysfakcją obserwowała wysiłek ojca.
Obok dwójki przebiegła Rukia z tostem w ustach.
- Rukia!
Kobieta zwróciła się w ich stronę, i po szybkim zrozumieniu sytuacji wyjęła mężczyźnie łyżkę z dłoni, którą następnie skierowała w stronę Kuroichi.
- Powiedz 'aa' dla mamusi!
Dziewczynka agresywnie spojrzała w oczy czarnowłosej.
- Mmm!
- No powiedz!
- Mmm!
Po piątej nieudanej próbie nakarmienia dziecka, z ciągłym uśmiechem oddała łyżkę mężowi.
- Powinnam już iść, mam pracę! - to mówiąc zaczęła rzucać butami w poszukiwaniu swojej ulubionej pary szpilek.
Po ślubie Rukia zaczęła pracować w ludzkim świecie, jako nauczycielka w szkole w której się uczyła, w ten sposób była blisko córki. Jedynym minusem sytuacji była reakcja z strony Soul Society - z względu na swój wybór nie miała zbyt dobrej reputacji.
- Po prostu się poddałaś.... - mruknął rudowłosy.
Ichigo zaś nadal ryzykował życie jako shinigami, a jego liczne rany na ciele tego dowodziły. Ataki w dzielnicy występowały jednak coraz częściej, więc takie spokojne poranki jak dzisiejsze rzadko się zdarzały.
Z ulicy wydobył się ryk.
- Hmm? - Rukia nadal z tostem w ustach otworzyła drzwi w celu znalezienia się źródła dźwięku.
- O!
Ichigo usłyszał za sobą kroki dwóch osób, odwrócił się, po czym zobaczył Byakuye.
- Bracie, co cię tu sprowadza?
Nadal w szpilkach po nieudanym wyjściu, Rukia zaczęła krążyć wokół brata.
- Będę was potrzebował, Ru.... Ah. To wasza córka?
Spojrzał zdziwiony w stronę Kuroichi, która wpatrzona w gościa zaczęła się śmiać.
Byakuya ostatni raz odwiedził ich w dzień ślubu, kiedy Ichigo i Rukia jeszcze nie myśleli o dziecku. Po narodzinach dziewczynki wspólnie zdecydowali się nie mówić o niej nikomu z Soul Society. Niektórzy byli zdolni pod nagłym szokiem i złością zesłać na nich hollowy.
- Ej, chyba cię polubiła.
- Ichigo, jak myślisz, może on...
- Możliwe... Trzymaj. Spróbuj nakarmić Kuroichi.
Nie była to zwykła życzliwość, wdanie się w rozmowę o córce może sprawić, że brat Rukii  postanowił zastanowić się nad karą przez niepoinformowanie go o dziecku.
Rudowłosy podał gościowi łyżeczkę. Dwulatka tylko to widząc szeroko otworzyła usta śmiejąc się.
Jej rodzice z zazdrością obserwowali jak mężczyzna z strachem karmił dziecko. Po oczyszczeniu miseczki z breją w końcu zwrócił się ku nim.
- Jak mówiłem, jesteście mi potrzebni. Rukia, będziesz musiała opuścić pracę na kilka dni.
- He? Dlaczego?
Do pokoju wszedł Kon, widząc długowłosego mężczyznę z strachu wskoczył w otwarte już ramiona Kuroichi.
- Ktoś zaczął zarządzać Pustymi.
- Jak to zarządzać?
- Niedaleko zaczęły się masowe ataki, mnóstwo osób zostało rannych lub umarło.
Ichigo przełknął ślinę.
- Ile śmiertelnych ofiar?
Przerwało im trzęsienie. Nie na tyle mocne by zbić szklanki stojące na blacie, jednak efektywnie dodało atmosferę napięcia i grozy. Po umilknięciu, dowódca kontynuował.
- Liczbę szacuje się na 300. Dziwi nas to, że Puści wspólnie przeprowadzają ataki, prawdopodobne jest że ktoś nimi kieruje. Postanowiliśmy przeprowadzić atak.
- Jesteśmy wam potrzebni? Mamy dziecko, jeśli coś się stanie....
- ... To MOŻE stracić rodziców, jeśli odmówicie przypomnę sobie o potrzebie kary na wskutek niepoinformowaniu mnie o dziecku.
Kolejne wstrząśnienie. Nie czuli potrzeby wyjść, teraz rozmowa wydawała się bardziej niepokoić.
Z oczu Rukii zaczęły płynąć łzy. Kurosaki obejmując ją zwrócił nienawistny wzrok na spokojnego Byakuyę.
- Kiedy i gdzie mamy być?
Czarnowłosy triumfująco się uśmiechnął.
- Zac...
- Dowódco!
Do kuchni wparował zdyszany Renji, z rozbiegu wpadając na ścianę.
- Druga dzielnica!
Mieszkaniem zatrzęsło trzeci raz.
- To niedaleko... Podaj sytuację!
- Otrzymaliśmy wezwanie, niedługo zjawią się Puści oraz Arrancarzy!
Cała trójka zaniemówiła, nawet Kuroichi, która dotychczas płakała, obejmując Kon'a wyglądała po prostu na przestraszoną.
Po głośnym ryku wydobywającym się z kilka ulic stąd,  Rukia i Ichigo bez słowa poszli się przygotować, tymczasem Renji zaczął zdawać szczegółowy raport.
Wszyscy starali się ignorować coraz bliższe krzyki z zewnątrz.
Wreszcie w strojach shinigami oraz z bronią na plecach dołączyli do Renji'ego i Byakuyi, Wychodząc spojrzeli na córkę.
- Kon, masz się nią zaopiekować!
Pluszak pokiwał głową i drżącymi łapkami pokazał kciuk w górę. Gdy wyszli, ciągle trzymając czarnooką zaczął płakać.
Przecież dla niego też byli ważni.

Biegli w stronę krzyków i trzęsień mijając przechodniów, którzy na szczęście ich nie widzieli.
Przynajmniej większość. Niektórzy odwracali się w ich stronę z niemym pytaniem.
Gdy dotarli na miejsce, oprócz prawie pokonanego Hollowa i kilku Shinigami nikogo nie było, choć wrzaski nadal przebijały ciszę.
Ichigo rozejrzał się po otoczeniu.
Większość kompanów nie znał, za to niedaleko pod drzewem zauważył uśmiechniętego Urahare.
- Co z nim...
- Ichigo. - Urahara przyjaźnie do niego krzyknął. - Za tobą.
Zanim zdążył spytać, zanim zdążył pomyśleć o co chodzi, coś przebiło jego ramię. Upadając spojrzał na Rukię.
- Niemożliwe... Jak...?
Shinigami obserwowało jak Arrancar wyjmuje Zanpakuto z ciała chłopaka.
- Kurosaki!
Usłyszał głos (ten denerwujący głos) Orihime.
- Souten Kisshun!
Nad sobą ujrzał żółtą i przeźroczystą tarcze która wydawała się wchłaniać jego ból. Pomimo że widział ją mnóstwo razy, nie tylko nad sobą, nie potrafił przyzwyczaić się do tej chwilowej błogości. Z uśmiechem przestał czuć krew na ramieniu.
Wrogowie w tym czasie nie próżnowali. Z pod lasu znajdującego się  obok wyszli Puści z Arrancarami na czele.
Jego rana nadal się zagoiła, moc Orihime była zastosowywana zarówno na leczenie jak i na chronienie terenu.
Przed nimi stanął Ulquiorra.
- Orihime, zajmij się jedną rzeczą. Ja będę odpowiedzialny za waszą ochronę.
Ichigo z nad osłony zauważył uśmiech Inoue.
Gdy wreszcie proces się zakończył, a jedynymi dowodami ciosu był zakrwawiony strój i chęć zemsty w oczach chłopaka, Ulquiorra Orihime i Schiffer wspólnie ruszyli w stronę pola walki.
Kurosaki szybko znalazł Rukie.
Na szczęście nie była ranna, i choć od kilku lat nie trzymała Zanpakuto w dłoni, z rozmachem niszczyła coraz więcej umarłych.
Dołączył do jej boku.
- Nie, Ichigo!
- Czego?.
- Urahara uciekł w głąb lasu. Możliwe że to on kieruje nimi.
- Dlaczego ja mam iść?
Milczała.
- Zrozumiałem. Ale nazywanie mnie niepotrzebnym nie przyniesie żadnego... Aua!
Kuchiki przygniotła jego głowę do ziemi, po czym się odbiła od niego i kopnęła Hollowy.
- Idioto, tylko ty możesz go pokonać!
Spojrzał na niego zaskoczony, przez co ledwo uniknął uderzenia w jego stronę. Pokonując oprawcę uśmiechnął się do niej.
- Tylko nie umieraj.
Odpowiedziała tym samym.

Biegł szybko, zaczął się obawiać czy nie zmarnuje swojej energii na samo ściganie. Nie zwalniał jednak tempa, przez chwilę po zaczęciu biegu przed oczyma przemknął mu biało zielony kapelusz.
Zatrzymał się na polanie.
Nie słychać już była odgłosów walki, nawet wiatr zdawał się ucichnąć.
Ichigo jednym skokiem wylądował na gałęzi wysokiego drzewa, skąd widać było całą okolice. Kisuke wydawał się rozpłynąć w powietrzu.
Choć przy jego umiejętnościach było to możliwe.
Kurosaki'm przebiegł dreszcz.
Czy będzie musiał z nim walczyć?
- Coś się stało, Kurosaki?
Tuż za nim odezwała się osoba którą ścigał.
- Urahara, gnoju... To twoja sprawa?
Mimo że dzieliło ich kilka centymetrów, a Ichigo był w niekorzystnej pozycji, nie zdołał się obrócić. Zobaczenie swojego dotychczasowego sprzymierzeńca w roli przeciwnika może wzbudzić w nim zbędne emocje.
- A co jeśli, zdołasz mnie zaatakować? Zdołasz zobaczyć we mnie wroga?
Nie.
Oczywiście że Ichigo nie był do tego zdolny.
Ale mógł go pokonać nawet jako przyjaciela, jeśli od tego zależał byt jego rodziny.
Złapał rękojeść Zanpakuto.
- Oj, dlaczego to zrobiłeś?
- Kurosaki, zadawanie pytań w takim momencie jest zupełnie w twoim stylu. Normalny człowiek by już dawno zaatakował.
Prowokował go.
Jednak nadal trzymając rękojeść zachował spokojną twarz. Myśl o Rukii i Kuroichi nie pozwalała mu zaryzykować.
- Nie wiem dlaczego to robisz, ale jestem pewien że organizowanie ataku musiało ci długo zająć. Zgaduję że już gdy mnie szkoliłeś planowałeś to wszystko. Już wtedy nas okłamywałeś. - zaczął mówić coraz głośniej aż po chwili już krzyczał. - Już wtedy kłamałeś!
Usłyszał za sobą śmiech,
- Ktoś mi kiedyś powiedział 'Od początku świata nie istniały prawda czy kłamstwo, tylko niezaprzeczalna rzeczywistość. Co myślisz o tym cytacie?
Pamiętał te słowa. Tylko jedna osoba potrafiła wymyślić coś tak absurdalnego. Ktoś kto nie powinien istnieć.
- Aizen. To Aizen tobą kieruje.
Nie zaprzeczył, co dla Kurosakiego było niepodważalnym dowodem na jego współpracę z zapieczętowanym.
Odwrócił się, lecz nikogo za sobą nie zobaczył. Kolejny raz za to usłyszał za sobą śmiech. Przeklął
 pod nosem.
Wyciągnął miecz.
- URAHARA!
'Świetnie Kurosaki, gniew jest najlepszym popędem do walki.'
Usłyszał w myśli.
'Jak myślisz, strach przed stratą też może być tak efektywny?'
Rukia.


Kuchiki skoczyła omijając atak Arrancara.
Była już zmęczona, mogła jedynie unikać ciosów.
Spojrzała za siebie.
Orihime miała już kolejkę rannych. Renji był pochłonięty walką, rozbryzgując wokół krew z ramienia. Byakuya próbował zmęczyć Pustych.
Jest źle...
-  Rukia! Uważaj! - usłyszała głos Ichigo.
W jednej chwili poczuła i zobaczyła ciemność.

Przed rudowłosym upadła Rukia.
Tylko on to zauważył.
Podbiegł do niej, po czym wyciągnął z niej strzałę. Bez wątpienia wystrzelił ją człowiek. Nie był zdolny przypomnieć sobie, że strzały Uryuu wyglądały identycznie.
- Rukia, weź się w garść! Oj, Rukia!
Złapał ją za rękę. Odwzajemniła uścisk.
- Nie umrę, przecież obiecałam. Ichigo, Urahara... - wypluła krew. - jest na placu, musisz...
- Kurosaki. - Przed nimi stanęła Inoue. - Ja się zajmę Kuchiki. Nic jej nie będzie.
Ich serdeczne uśmiechy go przekonały. Gdy odszedł Orihime objęła rękoma shinigami.
- Rukia, proszę. - zaczęła płakać. - Nie rób mu tego.

C.N.D

Okej, kolejne niedokończone opowiadanie, bo dlaczego nie. Wraz z trzecią częścią z dokończeniem innego opowiadania , druga cześć pojawi się w weekend.
To chamskie że anime się zakończyło, jeszcze gorszy był koniec. A najgorsze były fillery XD.
Poza tematem, oglądał ktoś zwiastun  "Zamahu na Szoguna" Gintamy? Już na zwiastunie prawie się popłakałam ;_;

2 komentarze:

  1. Uwierz mi ja również, z jednej strony cholernie cieszę się z tego, że arc jest tak szybko, ale z drugiej trochę głupio, że nie pokażą wszystkich one-shotów ;// Chociaż walka Kamuiego i Sougo to będzie coś wspaniałego XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń